Bo dziewczyny też grają w gry.

Bo dziewczyny też grają w gry.

sobota, 21 marca 2015

Skąd zainteresowania takie a nie inne.

Niestety aplikacja blogera jednak nie jest zbyt dobrze skonfigurowana i muszę publikować ten post po raz drugi.

Często się zastanawiam co ma wpływ na zainteresowania danej osoby. Czy tak jak w przypadku charakteru ma na to wpływ kilka złożonych czynników czy to może zupełny przypadek? 
Nie raz słyszałam, że moje zainteresowania są co najmniej dziwne lub "męskie". I nie chodzi mi tutaj już tylko o gry ale również fantastykę od której moje wszystkie zainteresowania biorą początek. Osobiście zdecydowanie jestem za tą pierwszą opcją. Ale dodałabym jeszcze czynnik "bakcyla", czyli to coś co sprawia, że właściwie od pierwszego momentu wciągamy się w coś całkowicie.
Mówiąc o nerdach myślę że możemy spokojnie wyróżnić dwa typy: czytających i nieczytajacych. Dlaczego akurat tak? Ponieważ czytający nie ograniczają się zazwyczaj tylko do gier i zwykle ich zainteresowania są nieco szersze w przeciwieństwie do osób nie czytających(tak wiem okropnie generalizuje, ale proszę czytanie rozwija koniec kropka, a jeżeli jesteś odmiennego zdania lepiej od razu opuść tą stronę). Żeby lepiej zobrazować opowiem wam o sobie i o swoim młodszym o dwa lata bracie. Skąd wzięły się jednak odmienne zainteresowania skoro wychowaliśmy się w jednej rodzinie w pozostałą trojką rodzeństwa? Oczywiście nie ma możliwości odpowiedzenia na to pytanie ale zastanowić się chyba możemy.

Tak jak już wspomniałam u mnie zaczęło się to od Harrego Pottera. Zaczęłam pochłaniać wszystko co miało choć trochę wspólnego z fantastyką (tak przeczytałam Zmierzch i wcale nie jest taki zły), ale na dobre zaczęło się w źródle wszelkiego zła na świecie- gimnazjum. To wtedy zaczęłam podkradać swojemu najstarszemu bratu książki, które wtedy zdecydowanie nie były dla mnie. Jedną z nich była Achaja, po której nastąpił przełom i porzuciłam klasyczne fantasy( i swoją drogą baaaardzo poszerzyłam swój słownik wulgaryzmów), gdzie dobro zwycięża na rzecz czegoś lepszego...
Gry przyszłym z czasem, a molem książkowym zawsze zostanę.

Jak było z moim młodszym bratem? G. swojego czasu miał obsesję na punkcie serii "Trzech detektywów" (mogłam przekręcić!) i zapowiadał się jako kolejny w rodzinie. Niestety wkrótce poznał pierwsze MMO online i do książek już nigdy nie wrócił. Obecnie gra tylko w RPG online i nawet stary dobry CS go nie rusza. Niestety znamion życia towarzyskiego nie posiada, a konwenty są obojętne (a kto nie był choć na jednym ten nie zna życia!). Wiem, że takich osób jest mnóstwo ale uważam, że jednak sporo tracą nie zapoznając się z niczym nowym, a przede wszystkim wykluczają się z tej małej społeczności graczy. 

A co mam na potwierdzenie swojej teorii odnośnie zainteresowań? Otóż gdy ja przeszłam od gier przeglądarkowych (pamiętacie Traviana?), do gier MMORPG, przez tekstowe RPG (ach moja bojowniczka i nieokrzesana krasnoludzica o feministycznych poglądach robiła furorę), by poprzestać na MOBA. G. natomiast nie wyszedł poza MMORPG. Od czasu do czasu zmienia tytuły ale w tej dziedzinie raczej ciężko o coś nowego. A co najważniejsze gdy mówię o planszówkach obdarza pozornie litościwym wzrokiem w którym dominuje pogarda, a jaki zapewne ten Skaza obdarzył Simbe gdy spychał go ze skały.  

Skąd taka różnica?  Chyba nigdy się nie dowiem. Ale nurtuje mnie to szczególnie gdy ktoś zapyta - " Sympatyczna dziewczyna  lubiąca grać w planszówki  i tak w dodatku chcąca poznać rpg- przyznaj się, co z Tobą nie tak?" . Akurat ten Pan miał na myśli jakim złem to dobro się równoważy ale to akurat nie istotne...

Z podobną reakcją spotkałam się u mojego współlokatora, który nie mógł wyjść z szoku że gram w lola zamiast zajmować się malowaniem paznokci i oglądaniem jak grają moi koledzy. 


A za jaką teorią wy obstajecie? Przypadek czy złożony proces? A jeśli wśród was moi czytelnicy są dziewczyny - jaka jest najciekawsza/najdziwniejsza reakcja z jaką się spotkałyście odnośnie waszych zainteresowań?

środa, 18 marca 2015

Porozmawiajmy o planszówkach

Fantastyką interesowałam się już od wczesnego dziecinstwa. Zaczęło się oczywiście podobnie jak u  wielu innych osób- od Harrego Pottera. To m.in. dzięki niemu złapałam bakcyla i czego złego by się o nim nie mówiło zawsze będę miała do niego pewien sentyment. Co więcej jeżeli kiedykolwiek sprawie sobie jakiegoś małego i wrzeszczącego potworka to będzie to jego lektura do poduszki aż do znudzenia.
To dzięki fantastyce zaczęłam grać w gry- zaczynałam od Heroes 4 (tak wiem nie ma takiej części, pomiędzy 3 a 5 istnieje czarna otchłań)...
Później był Wiedźmin, Spellforce ( moje nr 1 po wsze czasy) czy Sacred. Nie ukrywam, że w tej kwestii kiepski że mnie nerd- nie grałam w wiele klasyków takich jak np.Diablo (tak wiem bluźnierstwo!). Inne tytuły nadrobiłam dopiero na studiach - Warcraft, Neverwinter Nights itp. I szczerze mówiąc cały czas wolę grać w stare RPG sprzed 10 lat niż aktualnie wychodzące nowości.

Czemu o tym mówię?  Uważając się za osobę całkiem obeznaną w temacie nagle dokonałam wielkiego odkrycia- gry planszowe. I nastąpiło to już gdy przy moim wieku prawie pojawiła się dwójka z przodu. Nastąpiło to podczas mojego pierwszego Falkonu (dla mniej wtajemniczonych konwent fantastyki w Lublinie), na którym zresztą bywam od tamtej pory regularnie. Wraz ze znajomymi ze zdziwieniem rozgladaliśmy się po średniej wielkości Games Roomie i nie bardzo wiedzieliśmy co ze sobą zrobić. Wtedy jeszcze takim laikom jak my opiekunowie GR tłumaczyli gry jeżeli tego potrzebowali. Tak poznaliśmy Munchkina i rozpoczęła się nasza zabawa z planszówkami, która trwa do dzisiaj. Widać to szczególnie po rosnącej ilości gier na półce.
Dla "normalnych" ludzi wizja spędzenia sobotniego wieczoru przy piwie i graniu we wszelkiej maści gry jest co najmniej dziwna. Dla mnie jednak jest to równie naturalne co dla innych zgonowanie w obskurnej toalecie jakiegoś klubu ("clubbing bejbe!").
Jedną z rzeczy która będzie mnie chyba jednak zawsze zaskakiwać to ilości i rodzaj ludzi grających w plaszówki. Wbrew pozorom nie są to tylko fani fantastyki/gier, którzy jednak prędzej czy później i tak zapoznają się z nimi. Wśród nich są również rodzice z dziećmi, nie takie młode pary które gustują w bardziej ekonomicznych lub towarzyskich grach czy nawet gimnazjaliści, których ktoś kiedyś nauczył i załapali bakcyla. Nie wierzycie? 
Wystarczy wybrać się na jakiś większy konwent. Choć wcale tak daleko szukać nie trzeba. W samej Warszawie z tego co wiem jest kilka klubów w ramach których zawsze można przyjść i pograć.
Mówiąc o klubach - choć mieszkam w stolicy od dobrych kilku miesięcy dopiero niedawno udało mi się wybrać na spotkanie jednego z nich. I nie ukrywam, że na początku miałam cokolwiek mieszane odczucia. W końcu nieczęsto schodzi się do nieco obskurnej piwnicy i która wygląda conajmniej podejrzanie by w końcu minąć wejście do nr 22. A tam ku twojemu zaskoczeniu półka pełna książek, a obok równie pełne kurtek wieszaki świadczące o sporej frekwencji.
Ci którzy tam byli wiedzą, że mówię o Respublice, którą zresztą polecam.


W poprzednim poście wspominałam o specyficznej atmosferze panującej wśród fanów planszówek. Z początku myślałam, że to raczej zasługa i cecha charakterystyczna konwentów szybko jednak zweryfikowałam swoje poglądy. W jakim innym miejscu całkowicie obcy ludzie podchodzą do ciebie i proponują wspólną grę. Chcą się dołączyć albo akurat brakuje im kilku osób do pełnego składu i chętnie potłumaczą. Nawet jeżeli jesteś tam po raz pierwszy i nie kojarzą cię z widzenia. 
Zaledwie wczoraj na jednym ze spotkań z planszówkami grałam w jakże znanych agentów Molocha z całkowicie już posiwiałym Panem, który mógłby pamiętać obie wojny światowe. Jak jednak szybko zauważyłam owy jegomość był znany bardzo dobrze stałym bywalcom i określany mianem "weterana". I nie miało to nic z dziarsko wypitymi Kasztelanami. Do takich osób odczuwam prawdziwy szacunek.

A jak zaczęła się wasza przygoda z planszówkami? Wspominacie coś szczególnie często? Lub z uśmiechem?

piątek, 13 marca 2015

Obalmy streotypy

Na wstępie jedna rzecz z pewnością wymaga wyjaśnienia. A może nawet kilka.
Oczywiście każdy wie kim jest nerd, albo przynajmniej tak mu się wydaje. Stereotypy kreowane przez wszelkie maści filmy amerykańskie nie pokazują chlubnego obrazu. Pryszczaty, ze znaczną nadwagą, koniecznie w okularach i oczywiście bez choćby znamion życia towarzyskiego. Jest równie rozpoznawalny co głupkowaci frajerzy w horrorach, którzy zawsze giną pierwsi (no czasami wyprzedzi ich jakaś przygłupia blondynka). I choć wstyd to przyznać sama łapie się na tym, że takimi stereotypami czasami się kieruję.
Wyżej wspomniany obraz nie ma jednak nic wspólnego z rzeczywistością. A przynajmniej osobiście takiej osoby nie spotkałam, a wierzcie mi przy takich zainteresowaniach wśród moich bliższych znajomych przeważają jednak panowie. Choć też muszę zaznaczyć, że już od jakiegoś czasu obracam się wśród fanów planszówek (sama również załapałam bakcyla) i otwartość jaka w tym środowisku panuje na początku zaskakiwała. Ale to już materiał na osobny post.
Często spotykam się z opinią, że środowisko gamerów/nerdów jest całkowicie zdominowane przez mężczyzn. Nie mogę się jednak z tym zgodzić, bo choć jest nas mniej to z pewnością jesteśmy widoczne. Jakiś czas temu na jednej z grup fejsbukowych wywiązała się dyskusja właśnie w tym temacie. Cytując "to znajdź jakąś do grania bitewniaka"(które swoją drogą do najlżejszych nie należą). I wiecie co ? Zapewne ma racje. Dziewczyn interesujących się się samą fantastyką jest zwykle nieco mniej niż Panów, zdecydowanie mniej ich gra we wszelkiej maści planszówki (nie mówię tu tylko tych w klimatach fantastycznych), ale dziewczyna grająca w gry komputerowe? Lola ? Dotę?
Cóż, jest nas niewiele. Czasami zastanawiam się co ma wpływ na właśnie taki stan rzeczy? W takim momentach przypominam sobie stwierdzenie rzucone raz przez moją siostrę, nie do końca żartem "to nie są zainteresowania"...
Na jakikolwiek konwent by się jednak nie wybrać to ma się jednak wrażenie, że proporcje układają się w stosunku 50-50. I owszem takie imprezy przyciągają sporo fanek mangi&anime, cosplayów czy po prostu jakże modnych serialów o zabarwieniu fantasy (Supernatural/Gra o tron itp). Ale moim zdaniem te wszystkie grupy tworzą mimo wszystko pewnego rodzaju społeczność. W końcu "normalni" ludzie reagują takim samym dziwnym spojrzeniem i anime i na gry, a na larpy to już w ogóle.
Przechodząc do meritum nerdy i wszelkie pochodne mało mają wspólnego z panującymi stereotypami. Możecie się wręcz złapać na tym, że osoby które o to nie podejrzewaliście właśnie tym się pasjonują. I skrzętnie do tej pory to ukrywali. Świetnie pokazuje to filmik poniżej, trailer jednej z edycji Falkonu.


Sama w pewnych kręgach wolę pominąć swoje hobby milczeniem, bo czasami po prostu nie warto. Ale szczerze mówiąc jestem dumna ze swoich zainteresowań i wieczorów spędzonych na LOLu czy planszówkach za nic w świecie bym nie oddała.

czwartek, 12 marca 2015

Na początek słów kilka

Witam!

Jeżeli zawędrowaliście aż tutaj to musieliście zbłądzić w prawdziwe odmęty internetu. Albo po prostu mnie znacie i zmusiłam was do tego.
Zadajecie sobie zapewne o czym właściwie będzie ten kolejny blog jakich są setki? Dobre pytanie.
Choć tak na serio pewnie trochę o wszystkim i o niczym. Nie da się jednak zaprzeczyć, że jestem typowym przedstawicielem (no może nie tak do końca w końcu jestem dziewczyną) gatunku zwanego "nerd". Także nie spodziewałabym się niczego innego niż złorzeczeń na nooby w grach, może kilku recenzji i oczywiście narzekań na to jak mało jesteśmy rozumiani przez inne osobniki gatunku ludzkiego.
A zatem do niebawem.