Często się zastanawiam co ma wpływ na zainteresowania danej osoby. Czy tak jak w przypadku charakteru ma na to wpływ kilka złożonych czynników czy to może zupełny przypadek?
Nie raz słyszałam, że moje zainteresowania są co najmniej dziwne lub "męskie". I nie chodzi mi tutaj już tylko o gry ale również fantastykę od której moje wszystkie zainteresowania biorą początek. Osobiście zdecydowanie jestem za tą pierwszą opcją. Ale dodałabym jeszcze czynnik "bakcyla", czyli to coś co sprawia, że właściwie od pierwszego momentu wciągamy się w coś całkowicie.
Mówiąc o nerdach myślę że możemy spokojnie wyróżnić dwa typy: czytających i nieczytajacych. Dlaczego akurat tak? Ponieważ czytający nie ograniczają się zazwyczaj tylko do gier i zwykle ich zainteresowania są nieco szersze w przeciwieństwie do osób nie czytających(tak wiem okropnie generalizuje, ale proszę czytanie rozwija koniec kropka, a jeżeli jesteś odmiennego zdania lepiej od razu opuść tą stronę). Żeby lepiej zobrazować opowiem wam o sobie i o swoim młodszym o dwa lata bracie. Skąd wzięły się jednak odmienne zainteresowania skoro wychowaliśmy się w jednej rodzinie w pozostałą trojką rodzeństwa? Oczywiście nie ma możliwości odpowiedzenia na to pytanie ale zastanowić się chyba możemy.
Tak jak już wspomniałam u mnie zaczęło się to od Harrego Pottera. Zaczęłam pochłaniać wszystko co miało choć trochę wspólnego z fantastyką (tak przeczytałam Zmierzch i wcale nie jest taki zły), ale na dobre zaczęło się w źródle wszelkiego zła na świecie- gimnazjum. To wtedy zaczęłam podkradać swojemu najstarszemu bratu książki, które wtedy zdecydowanie nie były dla mnie. Jedną z nich była Achaja, po której nastąpił przełom i porzuciłam klasyczne fantasy( i swoją drogą baaaardzo poszerzyłam swój słownik wulgaryzmów), gdzie dobro zwycięża na rzecz czegoś lepszego...
Gry przyszłym z czasem, a molem książkowym zawsze zostanę.
Jak było z moim młodszym bratem? G. swojego czasu miał obsesję na punkcie serii "Trzech detektywów" (mogłam przekręcić!) i zapowiadał się jako kolejny w rodzinie. Niestety wkrótce poznał pierwsze MMO online i do książek już nigdy nie wrócił. Obecnie gra tylko w RPG online i nawet stary dobry CS go nie rusza. Niestety znamion życia towarzyskiego nie posiada, a konwenty są obojętne (a kto nie był choć na jednym ten nie zna życia!). Wiem, że takich osób jest mnóstwo ale uważam, że jednak sporo tracą nie zapoznając się z niczym nowym, a przede wszystkim wykluczają się z tej małej społeczności graczy.
A co mam na potwierdzenie swojej teorii odnośnie zainteresowań? Otóż gdy ja przeszłam od gier przeglądarkowych (pamiętacie Traviana?), do gier MMORPG, przez tekstowe RPG (ach moja bojowniczka i nieokrzesana krasnoludzica o feministycznych poglądach robiła furorę), by poprzestać na MOBA. G. natomiast nie wyszedł poza MMORPG. Od czasu do czasu zmienia tytuły ale w tej dziedzinie raczej ciężko o coś nowego. A co najważniejsze gdy mówię o planszówkach obdarza pozornie litościwym wzrokiem w którym dominuje pogarda, a jaki zapewne ten Skaza obdarzył Simbe gdy spychał go ze skały.
Skąd taka różnica? Chyba nigdy się nie dowiem. Ale nurtuje mnie to szczególnie gdy ktoś zapyta - " Sympatyczna dziewczyna lubiąca grać w planszówki i tak w dodatku chcąca poznać rpg- przyznaj się, co z Tobą nie tak?" . Akurat ten Pan miał na myśli jakim złem to dobro się równoważy ale to akurat nie istotne...
A za jaką teorią wy obstajecie? Przypadek czy złożony proces? A jeśli wśród was moi czytelnicy są dziewczyny - jaka jest najciekawsza/najdziwniejsza reakcja z jaką się spotkałyście odnośnie waszych zainteresowań?